
Jutro wyjazd na kwaterkę! Boże, jak się boję! Mam stres porównywalny, ze stresem przed maturą! Nie mamy wszystkiego, ale to nie jest największy problem. Większy problem jest z tym, że ja nie wiem, czy moi scouci, będą tacy, jak być powinni. Boję się, niech to dundel świśnie, no!
Ale, jak nie spróbujemy, to się nigdy nie dowiemy.
Będzie dobrze, przecież od jakiegoś czasu już, przygotowujemy się do obozu. Kadra młodzieżowa zna plan, menu, podział obowiązków, zaplanowaliśmy razem kuchnię i stołówkę, i inne takie obozowe.
Trochę tylko nie wiem "w co ręce włożyć". Czy ważniejsze jest zrobienie listy brakujących produktów czy spakowanie leków, a może...? eee, tam, będzie co ma być- prawda Jezu? Ty nam pomożesz? Tak, to dzięki Panu uda się nasz obóz :) przez nasze ręce prześle dla naszych scoutów to najlepsze. Żeby tylko sił nie brakło, i pogody ducha, samokrytyki, pomysłów, słońca, jedzenia, wiary, wytrwałości, stanowczości...
Nie braknie, prawda?
Trochę gdybam, no cóż, przepraszam.
Módlcie się za nas, i żeby pogoda była ładna :)
Wiecie, to jest tak, że tu za ścianą, w Kaplicy jest Pan, ale niech On i na obóz z nami pojedzie, żeby się nie zagapić i Go spakować- a może On już siedzi w autobusie? Wpisałam Go pierwszego na listę- niezbędne!
Nie zapomnę :)